366 lat temu mieszkańcy Jasnej Góry nie mogli przeżywać w spokoju i radości czasu Adwentu. Zaatakowani przez szwedzkie wojska paulini musieli stawić czoło najeźdźcy. Hrabia Jan Wejhard Wrzesowicz postawił zakonnikom ultimatum: nie dopuści do grabieży klasztoru przez Szwedów w zamian za wypowiedzenie posłuszeństwa królowi polskiemu i uznanie władzy Karola X Gustawa. Nie widzieli innego wyjścia – będą bronić świętego miejsca przed wrogiem.
9 listopada 1655 r. zakonnicy byli zdumieni postawą Wejharda. Jak pisze publicysta Grzegorz Górny w książce „Królowa. Matka Boża z Jasnej Góry” do tej pory znali go jako dobrodzieja konwentu, który przyjeżdżał niegdyś do Częstochowy, modlił się żarliwie przed Cudownym Obrazem, a nawet obsypywał świątynię wotami i darami wdzięczności za otrzymane łaski. Widząc jednak, że hrabia dysponuje zbyt szczupłymi silami, by zdobyć twierdzę, odmówili mu poddania się. Nie wiedzieli wtedy, że 18 listopada dołączą do niego szwedzkie wojska generała Mullera.
Sprawdź książkę -> Królowa. Matka Boża z Jasnej Góry
Szwedzi dysponowali do tej pory lekkimi działami, które nie mogły zbytnio zaszkodzić oblężonym. Dopiero 10 grudnia pod Jasną Górę dotarła artyleria oblężnicza, na którą składały się wielkie półkartauny 24-funtowe i cztery ćwierćkartauny 12-funtowe. Przybycie ciężkich dział spowodowało intensywność bombardowania. Artyleria klasztorna zadała jednak oblegającym duże straty. Ich twardy opór zdumiewał przyzwyczajonych dotąd do łatwych sukcesów najeźdźców.
„Przez półtora miesiąca 3-tysięczna armia szwedzka nie była w stanie zdobyć twierdzy, której broniła zaledwie 160-osobowa załoga, wspierana przez 20 szlachciców i 70 zakonników” – czytamy w „Królowej”.
Paulini, mimo dramatycznego okresu, nie przerywali modlitw, odprawiali msze. Ówczesny przeor, o. Augustyn Kordecki kazał codziennie zapalać pochodnie na jasnogórskiej wieży, by w ten sposób dawać znak, że Jasna Góra broni się i czeka na pomoc. Urządzał procesje eucharystyczne po wałach, a kapeli klasztornej nakazywał grać na wieży pieśni maryjne. Miały one podnosić na duchu obrońców, zaś wrogom przypominać, że nie zdobędą domu Maryi. To właśnie Kordeckiemu, który dowodził obroną Jasnej Góry zawdzięczano zwycięstwo.
Sprawdź książkę -> Królowa. Matka Boża z Jasnej Góry
„Triumf nie miał wielkiego znaczenia militarnego, stanowił natomiast dla Polaków przełom moralny i psychologiczny podczas całej kampanii. Po raz pierwszy w tej wojnie okazało się, że można odnieść sukces nad niezwyciężoną dotąd armią szwedzką. Wieść o tym rozeszła się szybko po kraju i zmobilizowała Polaków do oporu” – pisze Górny.
Cudowna obrona Jasnej Góry uświadomiła wszystkim, że Jasnogórska Maryja jako Matka i Królowa opiekuje się polskim narodem. Jak mawiał później o. Kordecki: „Niech patrzy i dziwi się świat chrześcijański, jak dzielnie nasza Królowa i Pani Nieba i Ziemi broni wiernego sobie Królestwa i jak skutecznie niesie ratunek swoim – ludzkiej pomocy pozbawionym – sługom”.
Sprawdź książkę -> Królowa. Matka Boża z Jasnej Góry
Obraz o. Felicjana Ratyńskiego "Oblężenie Jasnej Góry przez Szewdów w 1655 r." (fot. z książki "Królowa" G. Górnego i J. Rosikonia)
Sprawdź również
"Ja chodzę normalnie!"
Przenieśmy się do czasów ortalionowych dresów i muzyki disco polo, czyli lat 90-tych. W 1994 roku na Jasną Górę dotarła...
więcejPani Kazimiera wstała bez kul!
W latach 80-tych ubiegłego wieku miało miejsce cudowne uzdrowienie pani Kazimiery Wiącek z Lublina. Jej historia ukazuje nam, że...
więcejDeski zostawił na Jasnej Górze, a wrócił z pielgrzymką na własnych nogach
Szczególnie niezwykłym i poruszającym wydarzeniem było uzdrowienie Michała Bartosiaka na Jasnej Górze 14 sierpnia 1929 roku. W...
więcej